Posiadasz już konto?

Zaloguj

Darmowe Sprawdzenie VIN

Weryfikujemy Historię Wypadkową Pojazdów

Account

Please wait, authorizing ...
×
Przydatne informacje zanim kupisz auto

TEMAT: Fałszywe książki serwisowe - Zobacz jak złapać oszusta

Fałszywe książki serwisowe - Zobacz jak złapać oszusta 2010/07/15 18:53 #211

  • rch
  • rch Avatar
witam, znalazłem na sieci fajny artykuł, oto cytat:

Cofając licznik o 100 tys. km w 2- czy 4-letnim aucie, zwiększamy jego wartość o 6-20 tys zł. Opłaca się? Pewnie, że tak! Dlatego też często zdarza się, że licznik w samochodzie cofany jest dwa razy.

oto link:
www.autoporadnik.pl/porady/falszywe-ksia...sta/artykul?page=0,0

Fałszywe książki serwisowe - Zobacz jak złapać oszusta
Autor: rrybicki

Jeśli zamierzacie kupić  drogi, ale używany samochód i gotowi jesteście zapłacić więcej, byle tylko miał niski przebieg oraz książkę serwisową – najpierw włączcie komputer.
 
Wejdźcie na portal Allegro.pl., wpiszcie w okno wyszukiwarki hasło „książka serwisowa”. Pojawi się kilkaset odpowiedzi, ale nas nie interesuje rubryka „samochody”, lecz „literatura” (ok. 200-250 trafień) lub „części samochodowe”  (kilkanaście-kilkadziesiąt trafień). Obejrzyjcie listę ofert: znajdziecie nieoryginalne (tańsze) i oryginalne (droższe) czyste książeczki serwisowe do aut większości marek, co więcej, są tam książeczki pochodzące z różnych krajów. Jeśli samochód sprowadzono np. z Niemiec, nie sposób przecież dopasować do niego książeczki belgijskiej czy polskiej, musi być niemiecka! Wydatek nieduży – od 10 zł (polska książka do Opli), 110 zł za oryginalne niemieckie „wartungshefty” od Mercedesów, do ok. 200 zł za pełen zestaw papierów obejmujący instrukcję obsługi auta, radia, firmowe broszurki i oryginalne etui do egzotycznych modeli.
 



 
Nie brakuje sprzedawców-hurtowników, którzy na jednej aukcji wystawiają po kilka książeczek tego samego rodzaju. Nas zainteresowały aukcje, na których ktoś już kupił choć jeden egzemplarz, przykładowo – książki obsługi Mercedesa. Sprawdzamy więc, kto jest nabywcą. Kolejnym kliknięciem wchodzimy na jego oferty. Co sprzedaje? Kilka aut, w tym... dwa Mercedesy! Czytamy więc opis modelu 220 CDI za prawie 80 tys. zł: „auto na tysiąc proc. bezwypadkowe, ma niski przebieg udokumentowany książką serwisową...”. Może i tak jest, ewentualnie książeczka potrzebna była do drugiego Mercedesa (również „serwisowany w ASO”), a może jeszcze do innego auta lub po prostu do kolekcji. Ale wydawanie bez wyraźnego powodu 110 zł na tego rodzaju literaturę wygląda podejrzanie, prawda?
Teraz, zanim wybierzemy się obejrzeć używane autko, pozostaje odpowiedzieć na pytanie: czy w ogóle chcemy oglądać książkę serwisową, czy wierzymy jeszcze, że taki druk ma jakąkolwiek wartość?
JAK KRĘCĄ? Jednemu z naszych Czytelników zepsuł się w drodze do Polski kupiony w Berlinie używany samochód. Postanowił, że wróci do Polski, a po auto przyjedzie za kilka dni holownikiem. Tymczasem zabrał się do domu „okazją” – ciężarówką wypełnioną kilkoma używanymi pojazdami dobrych marek. Kierowca jechał aż do Poznania, z grubsza tam, gdzie nasz bohater. Szczęście
w nieszczęściu! Tymczasem wycieczka okazała się bardziej pouczająca, niż na to się zanosiło.
Niedługo po przekroczeniu polskiej granicy kierowca TIR-a oznajmił, że teraz będzie pół godziny postoju. Zatrzymał się przy warsztacie samochodowym. Z budynku wyszedł człowiek uzbrojony w komputer i wiązkę kabli. Wszedł na lawetę i w każdym z samochodów spędził kilka minut. Gdy skończył pracę, zadowolony kierowca ciężarówki oznajmił swojemu pasażerowi: gotowe, teraz tylko do blacharza, myjni, i „do żyda”. Okazało się, że pan z wiązką kabli (interfejsów do złącz diagnostycznych) oraz laptopem sprawnie cofnął liczniki wszystkich aut, jakie były w transporcie!
 
ZMIANA METODY. Plaga oszustw i nieskrępowany niczym Dziki Zachód – tak w skrócie można opisać  polski rynek samochodów używanych. O ile jednak jeszcze kilka-kilkanaście lat temu największą zmorą kupujących były lepiej lub gorzej „zalegalizowane” samochody kradzione, które – po wyjściu przestępstwa na jaw – musiały być zabrane właścicielowi, nawet jeśli kupił je w dobrej wierze, to dziś „standardem” staje się odmładzanie samochodów.
 



 
Zarejestrować kradziony pojazd jest bardzo trudno, cofnąć licznik – nic prostszego! Można to zrobić w każdej chwili samemu (gdy mamy warsztat) lub za niewielkie pieniądze skorzystać z usług profesjonalistów. „Kręcone” są samochody sprowadzane z zagranicy kupowane od osób prywatnych i od handlarzy, odmładzane są też pojazdy poleasingowe, niezależnie od kraju pochodzenia. I tu czają się jedne z największych pułapek: auta wyprzedawane przez firmy często są stosunkowo młode, ale mają bardzo duże przebiegi. Żaden rozsądny zarządca floty nie pozbywa się samochodów, które przejechały dopiero kilkadziesiąt tys. km.
Jednak młody samochód łatwo też odmłodzić wizualnie, w razie potrzeby wymienia się niektóre drobne elementy kokpitu. Teraz już wszystko się zgadza: młody wiek, mały przebieg, dobrze utrzymane wnętrze.

Tymczasem, cofając licznik o 100 tys. km w 2- czy 4-letnim aucie, zwiększamy jego wartość o 6-20 tys zł. Opłaca się? Pewnie, że tak! Dlatego też często zdarza się, że licznik w samochodzie cofany jest dwa razy. Drugi oszust nie jest nawet świadom, że już ktoś wcześniej tu „kręcił”. Przebieg dopasowuje się do stanu wizualnego auta, jaki udało się uzyskać dzięki profesjonalnej kosmetyce (sprzedawcy inwestują nawet w bardzo drogie usługi odświeżania wnętrz i lakieru oferowane przez zewnętrzne firmy, w Polsce m.in. S-plus).
Jeśli w luksusowym 3- czy 4-letnim aucie widać delikatne ślady zużycia po przebiegu np. 250 tys. km, pozostawia się na liczniku nie więcej niż 120-160 tys. km. Samochody z fałszowaną przeszłością stoją na placach małych handlarzy, oferowane są w internecie, spotkamy je też w komisach dilerskich.
Często przechodzą przez ręce kilku firm – po pierwsze, po to, aby utrudnić ewentualne ustalenie sprawcy oszustwa (zawsze jest pewne ryzyko, że się wyda), po drugie, aby w płynny sposób podnieść jego wartość. Jeśli firma A kupi pojazd od firmy leasingowej za 20 tys. zł, potem odsprzeda za 22 tys. zł firmie B, ta odsprzeda pojazd kolejnemu nabywcy jeszcze drożej, to w ten sposób samochód podrożeje o 30 proc., zanim trafi do docelowego nabywcy, który go wreszcie zarejestruje. Jeśli potem odkryje „przekręt”, nikt nie zdoła stwierdzić, kto zawinił, dostosowując stan licznika do nowej, wyższej ceny.
 



 
Kupując auto, przestudiujcie jego papiery, licząc właścicieli: od osoby widocznej na ostatnim dowodzie rejestracyjnym (czy karcie pojazdu) do firmy czy osoby, która Wam go sprzedaje. Zwróćcie uwagę na daty. Jeśli droga samochodu jest zawiła, oszustwo na jakimś etapie jest bardzo prawdopodobne, a co najmniej należy się liczyć z tym, że przepłacamy i może lepiej poszukać jeszcze innej okazji?
Zauważcie, jak wiele samochodów w ogłoszeniach reklamowanych jest jako mające książki serwisowe, które powinny zaświadczać o autentycznym przebiegu. W bardzo wielu przypadkach są one fałszowane nieudolnie, jakkolwiek wystarczająco dobrze, aby nieświadomy zagrożenia klient niczego nie zauważył. Tym bardziej że książeczkę ogląda się z reguły dopiero wtedy, gdy już samochód nam się podoba
i prawie podjęliśmy decyzję o jego zakupie.

JAK SIĘ PRODUKUJE KSIĄŻECZKI? Gdy już samochodowy fałszerz kupi czysty druk, musi postarać się o pieczątki. Jeśli nie ma kolegi w warsztacie, który by pozwolił wykorzystać firmową pieczęć, może ją zamówić. Do wyrobienia stempelka nie trzeba mieć żadnych dokumentów! Jeśli handluje samochodami, powinien mieć przynajmniej dwie pieczątki serwisów danej marki, jeśli zagranicznych, to niekoniecznie istniejących. Musi jeszcze mieć wzór, aby wiedzieć, jak daną książeczkę wypełnić, ale to nie jest problem. Nieuczciwi handlarze z lenistwa popełniają często żenujące błędy, np. podpisują każde potwierdzenie przeglądu tym samym długopisem, co jednak zwykle i tak pozostaje niezauważone.
Może też być potrzebna jakaś naklejka lub wklejka, jednak każdy, kto drukował cokolwiek na papierze naklejkowym, wie, jakie to proste. Ostatecznie może zapłacić za odpowiedni wydruk, co będzie kosztowało maksymalnie 40 zł. Jeśli się postara, nikt na oko nie zauważy różnicy. Pozostaje jedno brakujące ogniwo: brak samochodu w systemie autoryzowanych stacji producenta. To ogniwo należy wykorzystać, sprawdzając autentyczność wpisów. Nie ma innej metody.
 



 
ZŁAP ZŁODZIEJA! Fałszowanie książki serwisowej w celu podniesienia wartości sprzedawanego samochodu to zwykłe oszustwo, ale jeśli tylko zachowamy minimum ostrożności, nie padniemy jego ofiarą. Jeśli oszustwo jest widoczne, najlepiej po prostu zrezygnować z zakupu auta.
Gdy nie widzimy nic podejrzanego, porównajmy zapisy w książeczce z bazą autoryzowanych serwisów. W niektórych przypadkach wystarczy zgłosić się do dowolnego ASO danej sieci, aby poznać historię serwisową auta, w innych trzeba pójść do konkretnego warsztatu, który rzekomo wykonywał przegląd lub naprawę. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby wysłać e-mail, np. do Niemiec.
Gorzej, jeśli jakiś serwis nie istnieje. Trudno będzie nam sprawdzić, czy był, ale został zamknięty, czy po prostu ktoś go wymyślił, zamawiając pieczęć.

O tym, że papierowe książeczki serwisowe to już właściwie przeżytek i że łatwo je podrobić, przekonują się pomału niektórzy producenci aut. Jedni próbują je jakoś zabezpieczać, ale inni, np. Mazda, po prostu z nich rezygnują. Klient po wizycie w autoryzowanym warsztacie otrzymuje wydruk opisujący dotychczasowe przeglądy i naprawy.  Jeśli mamy taki dokument, możemy potwierdzić dane w nim zawarte w dowolnym warsztacie sieci Mazdy. Jeśli wydruku nie mamy, ale jesteśmy właścicielem auta, możemy o niego poprosić. Po 5 minutach wszystko stanie się jasne.
Może się też tak zdarzyć, że samochód, który chcemy kupić, ma książeczkę serwisową, a w ogóle nie figuruje w bazie warsztatów producenta, choć teoretycznie powinien. Tak bywa z autami flotowymi, które mogą być od początku naprawiane w warsztatach innej sieci współpracującej z zarządcą floty. Wówczas, jeśli mają książkę serwisową z wpisami autoryzowanych warsztatów, fałszerstwo widać jak na dłoni.
Skoro ASO nie ma auta w bazie (jeśli europejska baza istnieje), to znaczy, że wpisy ktoś po prostu wymyślił. A to, niestety, nagminne zjawisko.
 



 
Audi - Oglądając książkę serwisową Audi, zwróćmy uwagę, gdzie (i czy w ogóle) wykonano przegląd zerowy. Prawie zawsze robiony jest u dilera, który sprzedał auto. Pieczątki sprzedawcy (oraz warsztatu robiącego przegląd zerowy) powinny się zgadzać. Jeżeli chodzi o zabezpieczenia, to właściwie ich brak. Można jednak odtworzyć historię serwisową auta, jeśli pojawimy się w autoryzowanym serwisie wraz z właścicielem. Problemy z uzyskaniem listy przeglądów i napraw mogą się pojawić w przypadku samochodów pochodzących z Włoch i Francji. Uwaga: usługa może być płatna (zależy to od serwisu). Niemniej jednak warto, kupując drogi samochód, zamówić kompleksową usługę „sprawdzenie auta przed kupnem”. Książkowe przekręty powinny wyjść na jaw.
PEUGEOT - Na ostatniej stronie okładki w rogu znajdziemy kod (np. POL 09 CPE 0160). Cyferki 09 w tym przypadku oznaczają rok 2009. Pozwala to po pierwsze zidentyfikować rodzaj książeczki (a w Peugeocie zmieniają się co jakiś czas), a po drugie przypadkowo możemy wpaść na ślad oszustwa, jeśli np. książeczka jest młodsza od samochodu.
Na drugiej stronie okładki obowiązkowo musi być pieczątka dilera zgodna z wzorem. Zwykle wpisuje się pierwszy nr rejestracyjny auta i datę rozpoczęcia gwarancji. Data pierwszej rejestracji i data rozpoczęcia gwarancji nie są zwykle zbyt odległe. W nowszych książkach powinna być zaznaczona pozycja dot. gwarancji antykorozyjnej oraz zmiana adresu właściciela. W starszych wydaniach były miejsca na wpisanie napraw blacharskich i elementów związanych z bezpiecze- stwem). Obowiązujące kolory książek: żółta do 2007, zielona pomiędzy 2007 i 2009, potem też zielona, ale o innym wzorze graficznym na wewnętrznych kartkach. Jeśli mamy wątpliwości – spytajmy w salonie. 

Ford - Dopiero od około roku na pierwszej stronie okładki jest zabezpieczenie: specjalna naklejka, która jest tak zrobiona, że przy próbie zerwania odrywa się po kawałku, a nie w całości. Oprócz przeglądów  w książkach Forda znajdziemy  wpisy dotyczące kontroli nadwozia i powłoki lakierniczej. Obecnie książka serwisowa Forda jest jednocześnie miejscem, w którym zawarte są warunki gwarancji – dawniej klient kupujący nowy samochód dostawał dwie osobne książeczki. Jeżeli chodzi o możliwości potwierdzenia wpisów, to dane dot. przeglądów i napraw gwarancyjnych dostępne są w każdym autoryzowanym warsztacie, pozostałe tylko w serwisie, który wykonywał usługę.
Fiat - Każdy właściciel dostaje specjalną kartkę z danymi samochodu, ale jest ona wkładana do książki serwisowej, a nie wklejana. Dlatego nawet po zmianie książki (po wydaniu duplikatu)  kartka powinna się w niej znajdować. Musi być też pieczątka i podpis przy przeglądzie zerowym oraz pieczątka dilera, a także podpis pierwszego właściciela potwierdzającego zapoznanie się z warunkami gwarancji. Wszelkie wątpliwości dotyczące wpisów możemy sprawdzić tylko u dilera, u którego według dokumentu robiony był przegląd. Wyjątek stanowią przeglądy i naprawy gwarancyjne – do ich spisu ma dostęp każdy diler Fiata, ale niewiele to pomoże w przypadku samochodów kilkuletnich.
Mercedes - W książce serwisowej Mercedesa znajdziemy charakterystyczną wklejkę z wydrukowanymi danymi samochodu. Niestety, nie jest to żadne zabezpieczenie przed podrobieniem książki, gdyż podobne wklejki bez większych zmian znajdują się w książkach serwisowych aut tej marki od co najmniej 20 lat. Za pośrednictwem strony www.mercedes-benz.pl/homologacje właściciel może uzyskać (odpłatnie) szczegółowe dane na temat swojego samochodu. Kosztuje to jednak 200 zł, a na odpowiedź poczekamy 7 dni.
KIA - Do niedawna różne były książki serwisowe przeznaczone do modeli cee’d i Sportage oraz pozostałych. Teraz gdy na wszystkie modele jest taka sama gwarancja, książki są ujednolicone. Do książki wpisywane są dane pierwszego właściciela oraz numer nadwozia samochodu (VIN). Na drugiej stronie okładki znajdziemy specjalną wklejkę, która przysyłana jest do dilera wraz z książką serwisową.  Na wewnętrznych stronach znajdziemy informacje o przeglądach mechanicznych oraz o przeglądach nadwozia. Musi być wpis potwierdzający, że właściciel otrzymał książkę i zapoznał się z warunkami gwarancji. Jedno z takich potwierdzeń zostaje
u dilera, drugie w książce przekazywanej właścicielowi.
 



 
W przypadku samochodów sprowadzonych z zagranicy może być problem z potwierdzeniem autentyczności wpisów w Polsce. Pytania należy zadawać warsztatom, których nazwy widnieją na pieczątkach potwierdzających przeglądy.
Nissan - Książka serwisowa Nissana nie wyróżnia się niczym szczególnym: ma naklejkę z danymi auta, miejsca na wpisy dotyczące przeglądów oraz pieczątki. Ciekawostką jest miejsce na listę akcesoriów założonych u dilera. Niestety, Nissan nie ma europejskiej bazy danych pozwalających potwierdzić prawdziwość wpisów w książce serwisowej, więc w przypadku samochodów sprowadzanych z zagranicy książka nie mówi nam właściwie nic. Tym bardziej że nowiutki druk można kupić już za 80-90 zł. W przypadku aut serwisowanych w Polsce warto zapytać dilera, którego dane widnieją na pieczątce. 
Renault - Dawniej były stosowane dwie książki: gwarancyjna i przeglądów, w tej drugiej potwierdzano wizyty w warsztacie. Teraz wszystko jest w jednej. Na pierwszej stronie powinien być wpisany nr VIN. Przy wszystkich wpisach, tam gdzie jest miejsce na pieczątkę, powinien być widoczny jej odcisk.
Książki serwisowe Renault nie wyróżniają się niczym szczególnym, łatwo kupić czyste druki i łatwo wypełnić tak, aby nie budziły podejrzeń. Koszt to zaledwie 50-80 zł. A oto przykładowy opis towaru wystawianego na Allegro.pl:  „książka jest nowa (nie posiada żadnych stempli czy wpisów, lecz ma troszkę podniszczoną okładkę z przodu i z tyłu (widać na fot.), co ją jeszcze bardziej uwiarygodnia”. Nic dodać, nic ująć.

Co zrobić, by nie kupić auta z „przekręconym” licznikiem?
1. Zanim zainwestujesz pieniądze w sprawdzanie autentyczności przebiegu, zastanów się, czy jego deklarowana wartość koresponduje ze stanem samochodu. Pamiętaj, że niewielkimi nakładami można usunąć wiele śladów użytkowania, co jednak nie odwleka konieczności drogich napraw mechanicznych wynikających z przebiegu.
2. Obejrzyj dokładnie książkę serwisową i pozostałe dokumenty samochodu. Sprawdź, czy nazwisko pierwszego właściciela wpisane do książki serwisowej jest takie samo jak nazwisko (lub nazwa firmy) widniejące jako pierwszy właściciel w karcie pojazdu (polskiej lub zagranicznej). Zwróć uwagę, czy w książce serwisowej jest wpis o przeglądzie zerowym, o którym fałszerze bardzo często zapominają. Sprawdź, czy wszystkie miejsca na pieczątki i wklejki są zagospodarowane tak, jak powinny. Zaobserwuj, czy pieczątki są wyraźne, wbijane do książki różnym tuszem i czy ich wzór jest zgodny z obowiązującym serwisy danej marki. Łatwo się o tym przekonać, odwiedzając dowolny autoryzowany warsztat.
 



 
3. Jeżeli jest to możliwe, spróbuj potwierdzić wpisy umieszczone w książce serwisowej w autoryzowanym warsztacie, nawet jeśli trzeba za to zapłacić. Jeżeli książki serwisowej brak, warto spytać w warsztacie o ostatnią wizytę w serwisie danej sieci, chociaż w większości przypadków nie udzielą nam informacji, jeśli przyjdziemy bez właściciela. W każdym razie nie należy się wahać z fatygowaniem sprzedawcy wizytą w serwisie.
4. W niektórych autach (np. marki BMW) przebieg zapisywany jest w wielu urządzeniach pokładowych (w sterowniku silnika, w liczniku, sprzęcie grającym, nawet w kluczyku) i najczęściej fałszerze pozostawiają liczne elektroniczne ślady. Wizyta w dobrym warsztacie zajmującym się diagnostyką elektroniczną często pomaga poznać prawdę o prawdziwym przebiegu samochodu.
5. W przypadku drogich aut zainwestujmy w kompleksowe sprawdzenie samochodu przed kupnem. Większość autoryzowanych warsztatów ma takie usługi w cenniku. W ten sposób dowiemy się nie tylko tego, czy są jakieś ślady „kręcenia” licznika lub wręcz jaki jest prawdziwy przebieg samochodu, lecz także jaki jest jego stan blacharski i mechaniczny. Chociaż jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że z powodu otrzymanego raportu zrezygnujemy z kupna danego egzemplarza, to i tak będą to lepiej wydane pieniądze niż na samochód, który ma sfałszowaną historię, powypadkową przeszłość lub poważne usterki mechaniczne, które czynią z niego skarbonkę.
6. Umów się ze sprzedawcą, że jeśli deklarowany przebieg okaże się nieprawdziwy, zwraca pieniądze zainwestowane w sprawdzenie samochodu. Jakkolwiek nie można mieć pewności, że osoba, która jest oszustem, wywiąże się z umowy, można grozić zgłoszeniem oszustwa prokuraturze. Zresztą należy to zawsze robić.
7. W niektórych krajach (m.in. Belgia, Wielka Brytania, USA) są dostępne dla osób zainteresowanych bazy danych zawierające cenne dla kupującego informacje o samochodach. Są to np. daty obowiązkowych przeglądów technicznych wraz z przebiegiem, jaki zapisano w trakcie przeglądu. Jeśli znamy języki obce lub kogoś, kto potrafi się nimi posługiwać, możemy np. sprawdzić w ten sposób przebieg samochodu pochodzącego z Belgii, korzystając ze strony www.car-pass.be. Koszt: kilka euro. 
8. Kupując drogi samochód, zawsze upewniajmy się co do tożsamości sprzedawcy. Nigdy nie kupujmy samochodu od pośrednika, który nie figuruje w żadnych dokumentach, a podstawia nam tylko do podpisu umowę podpisaną in blanco przez poprzedniego właściciela. Po pierwsze, jest ogromne ryzyko, że będziemy się z tego tłumaczyć przed prokuratorem (jak ostatnio wielu nabywców samochodów używanych sprzed 2-3 lat!), a po drugie, w razie wykrycia ukrytych z premedytacją wad lub oszustw będziemy wiedzieli, kogo ścigać.
9. Już po kupnie auta (a jeśli możliwe, to przed) nie wahajmy się zadzwonić lub napisać list do poprzedniego właściciela figurującego w karcie pojazdu. Zapytajmy go, jaki przebieg miał samochód, gdy się go pozbywał.
Ostatnio zmieniany: 2010/10/05 07:22 przez Krzysztof.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Odp: Fałszywe książki serwisowe - Zobacz jak złapać oszusta 2010/10/05 07:28 #1128

  • Krzysztof
  • Krzysztof Avatar
  • Offline
Update artykułu, warto poczytać.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.

Odp: Fałszywe książki serwisowe - Zobacz jak złapać oszusta 2012/03/22 21:41 #24125

  • autobroker
  • autobroker Avatar
Wynika z tego artykułu że każde auto w kraju jest kręcone a autor nie pozostawia nadziei na znalezienie żadnego dobrego pojazdu. Wiadomo że klient chciałby auto używane w stanie nowego a cenie okazyjnej. Widać cuda się nie zdarzają. Trzeba wsiadać na rower i pedałować.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Moderatorzy: AutoRaport