Cześć,
Oglądałem:
Podczas wstępnej rozmowy telefonicznej właściciel komisu zapewnił, że samochód jest cały w oryginale. Bez żadnego problemu zaproponował nawet, żeby spotkać się przy aso fiata i jak będzie się podobał to sprawdzamy. Stwierdził, że mierzył go miernikiem i nic nie wyszło - słowem lalka...
Odległość nie była duża, więc miernik w kieszeń i jedziemy.
Na samym wstępie właściciel poprosił o telefon godzinę wcześniej. Zadzwoniłem i stwierdził, że może pokazać samochód dopiero za 1,5 godzinki - (ok 2maja...). Po przyjeździe na miejsce na wcześniej umówioną godzinę 10 zastaliśmy zamknięty komis. Czekamy do 10.30 i dzwonię znowu. Właściciel odebrał telefon i w ogóle tak jak by był zaskoczony, że jednak przyjechałem... Stwierdził, że będzie za pół godziny i dziwne pytanie czy jednak będę chciał czekać...?!
Przyjechał i to jaki stosunek zaprezentował do Klienta pozostawiał wiele... Ogólnie stwierdził - "tu jest samochód - oglądajcie". Dał kluczyk i poszedł do kanciapy w ogóle nie zainteresowany potencjalnym Klientem... Zero informacji, zero zainteresowania w ogóle łaska...
Miernik w rękę i jedziemy. Cały samochód w oryginale mierząc dokładnie od prawej strony z dachem i kierując się do przodu, następnie na prawą stronę.
Miernik pokazał, że cała lewa tylna ćwiartka malowana + szpachla na błotniku na całym nadkolu... Prawdopodobnie strzał w tyłek albo solidne przerysowanie bokiem... Najgorszy był róg błotnika przy zderzaku - nawalone szpachli. Ogólne wizualnie robota ok. Kolor dobrany ale: szpachla niedokładnie przytarta plus bezbarwny z lekkimi brakami. Widać dołki i paprochy w bezbarwnym.
Najlepszy był tekst właściciela - "panie tu z miernikiem to nie ma co mierzyć bo teraz ludzie to zdzierają lakier do gołej blachy i kładą nowy lakier i miernik nic nie wyłapie" - no myślałem, że spodnie mi spadną. Podejście właściciela do Klienta jak do typowego Janusza, który nic nie czai i wszystko łyka...
Stwierdził, że musiał być naprawiany w Szwajcarii bo on nic nie robił - taa jasne... Ogólnie zlał temat i poszedł dalej do kanciapy.
Kolejne minusy:
- całe wnętrze w kropach poprzepalanych od papierosów (fotele, boczki)
- opony góra na jeden sezon,
- grube zarysowania tak jak by od gwoździa na błotniku lewym/przód (od góry do dołu łukiem) oraz na masce plus do tego zwykła zaprawka maźnięta od niechcenia,
- głębokie zarysowanie na progu wewnętrznym od strony pasażera,
- wydarta wielka dziura w macie wygłuszającej pod maską,
- kluczy (pilot - scyzoryk) - wyglądał jak by go zjadł pies i wydalił drugą stroną. Cały wytarty - gumki od przycisków ledwo się trzymały, scyzoryk w ogóle się nie zamykał i nie trzymał pionu - latał jak chciał,
- znaczek tył - ledwo się trzymał - tak zużyty, że prawie cały odpadał przy otwieraniu bagażnika,
- książka serwisowa podejrzana - same wpisy z tymi samymi pieczątkami - jeden kolor długopisu bez informacji co było robione na przeglądzie - ostatni rzekomo przy 100 tys - 20.04.2015...
Ogólnie właściciel udaje głupiego przy pokazaniu wartości miernika na naprawianym boku, zlał temat i Klienta.
Nie polecam!