Witam wszystkich. Chciał bym ostrzec tych którzy wpadną na pomysł żeby jechać prawie 500km w jedną stronę (tak jak ja) aby zobaczyć to auto:
otomoto.pl/ford-galaxy-2-3-bogata-opcja-...-stan-C20690950.html
Na wszelki wypadek mirror:
mirroruj.net/6876e103313842179bd63586b138faaa
Na uwagę zasługuje tutaj pomysłowość sprzedającego, który w opisie napisał między innymi tak:
Śmiało można użyć stwierdzenia że jest to niespotykany egzemplarz spośród wielu z "kręconymi licznikami" czy "poważną przeszłością".Ford prezentowany przeze Mnie jest bezwypadkowy i co najważniejsze ma autentyczny przebieg oraz wszystko tak jak wyjechało auto z fabryki.
Ale od początku. Mam pewien dystans do aut sprowadzonych ze Szwajcarii, ale treść ogłoszenia wgląda dość przekonująco. Po telefonie dowiedziałem się, że sprzedający jest kierowcą TIRa i akurat miał kurs do Szwajcarii, a żeby na pusto nie wracać to kupił sobie owego Galaxa, który aktualnie stoi w komisie gdzieś pod Lublinem. Na miejscu okazało się iż owy sprzedający przypadkowo jest również właścicielem owego komisu.
Telefonicznie pytałem kilkukrotnie czy aby auto nie jest malowane, oraz że posiadam miernik lakieru którym mam zamiar auto sprawdzić oraz iż czeka mnie podróż przez pół Polski. Sprzedający zarzekał się że auto było przez Niego miernikiem sprawdzane i jest "takie jak wyjechało z fabryki". Może i ja się nie znam na samochodach, ale mało które auto z fabryki wyjeżdża ze szpachlą na błotnikach i kilkoma warstwami lakieru na wszystkich elementach. Mój miernik pokazał praktycznie na wszystkich elementach (po za tylnymi prawymi drzwiami) po 280 - 390um. Do tego widać że śruby mocujące błotniki były odkręcane i to z obydwu stron. Ponadto w niektórych miejscach widać było zacieki lakieru. Sprzedający na to jak gdyby nigdy nic że "takie auto przywieźli i oni przy tym nic nie robili i zapewne ktoś gwoździem przerysował albo było gradobicie dlatego auto było malowane". Po pozostałych śrubach od drzwi też było widać że były odkręcane.
Tyle o blacharce. Przebieg wydał mi się dziwnie znajomy (163 tys km). Po otwarciu maski na pasie przednim widać było przyklejony wielki kawałek białego papieru na którym była napisana markerem data wymiany oleju, oraz "rzekomy" przebieg przy którym to nastąpiło. Silnik był cały wymyty, zapewne myjką ciśnieniową a mimo to owa kartka ocalała (cud). Do tego była to pierwsza rzecz jaka się rzucała w oczy po otwarciu maski i cyfry były tak wielkie że nawet niedowidzący by ją dostrzegł.
Do tego słyszałem jeszcze od sprzedającego typowe teksty handlarzy np. "cena jest taka niska bo województwo jest biedne, ale jak z tym autem pojadę na giełdę do Warszawy czy Łodzi to cena będzie o 5 tys wyższa". Zupełnie tak jak by w tych miastach się nie znali na szpachli.
Podsumowując. Miało być auto w stanie takim jak wyjechało z fabryki a okazało się że owe auto było jednym z gorszych padalców jakie widziałem. Zapewne w Szwajcarii miało iść do zezłomowania, ale trafił się kupiec który auto wyklepał i chce sprzedać jako auto niemal że fabrycznie nowe.
Na koniec usłyszałem, że czego ja w ogóle się czepiam, przecież auto jest w stanie idealnym. Pominę drobny szczegół że prawie tysiąc kilometrów zrobiłem na darmo (ale nie za darmo).