Widzę, że się nie doczekam na odpowiedź. Pojechaliśmy oglądać samochód, skuszeni zapewnieniami sprzedawcy o jego idealnym stanie technicznym. Zaopatrzeni w miernik lakieru, przystąpiliśmy do badania. Okazało się, ze miał malowane błotniki, klapę bagażnika, pas przedni i maskę. Muszę przyznać, że lakiernik się postarał i bez miernika wszystkiego byśmy nie zauważyli, chociaż były takie elementy, po których widać było gołym okiem, że są malowane, np. wzmocnienie pasa przedniego. Klapa bagażnika ciężko się zamykała a szpara z prawej strony była dwa razy większa niż z lewej. We wnęce koła zapasowego stała woda i wychodziły burchle rdzy. Odstający dyfuzor i listwy boczne to pikuś. W środku bardzo ładnie. Gdy chciałem nacisnąć klakson, nieco się zdziwiłem, gdyż środek kierownicy (serducho) zapadł się dosyć głęboko i był załamany w miejscu gdzie powinien pękać w razie wystrzelenia poduszki, której tam ewidentnie nie było. Mogli chociaż trocin napchać. Poduszek w drzwiach raczej też nie było. Podczas opukiwania wydawały głuchy odgłos, jakby w środku było pusto. Dla porównania sprawdziłem w swoim E46 i dźwięk jest zupełnie inny. Pod maską same rodzynki. Malowane wzmocnienie pasa przedniego miało nową naklejkę, która miała nas zbić z tropu. Nie daliśmy się jednak nabrać i stwierdziliśmy: "we need to go deeper". Jak pomyśleliśmy tak też uczyniliśmy. Trafiliśmy do krainy kowalstwa artystycznego i spawalnictwa. Robione podłużnice i piękny długi spaw na prawym kielichu. Po tym wszystkim jazda próbna miała być tylko czystą formalnością i marną bo marną, rekompensatą za stracony czas i pieniądze na podróż. Chociaż było to nieco ryzykowne jeden z nas usiadł na fotelu pasażera. Pan z komisu widocznie obeznany już z autem, nie chciał aby ściągnęło go do rowu przed kupnem, wiec usiadł za kierownicą. Wbijanie biegów jak w Ursusie i ślizgające się sprzęgło nikogo już ni zdziwiło. Nie żegnając się opuściliśmy czym prędzej ten przybytek niedoli, przyrzekając sobie, że nasze nogi więcej tam nie postąpią.
Jeśli macie stalowe nerwy, za dużo pieniędzy, a ryzyko to wasz chleb powszedni, polecam!