Futurystyczne, sześcioosobowe pojazdy, kierowane przez komputer, poruszające się z niewielką prędkością wzdłuż słynnej łódzkiej Piotrkowskiej, omijające kawiarniane ogródki i zagadanych pieszych, wyprzedzane przez rowerzystów – wizja być może futurystyczna dla pokoleń pamiętających XX wiek, ale zupełnie realna dla generacji urodzonej w nowym millenium.
Projekt komunikacji autonomicznej, składającej się z floty taksówek, w których rolę kierowcy pełni „automatyczny pilot” odpowiadający za bezpieczne przewiezienie pasażerów w ulicznym ruchu centrum dużego miasta, przedstawili w Łodzi przedstawiciele Politechniki Łódzkiej i Politechniki Warszawskiej, Fundacji Ulicy Piotrkowskiej oraz międzynarodowego studia projektowego One/One Lab z Łodzi. Rolę gospodarza spotkania pełnił prof. dr hab. Sławomir Wiak – rektor Politechniki Łódzkiej i dyrektor Instytutu Mechatroniki i Systemów Informatycznych, politechnikę Warszawską reprezentował prof. dr hab. Włodzimierz Choromański – kierownik Zakładu Systemów Informatycznych i Mechatronicznych w Transporcie PW. Autorzy koncepcji przewidują udział prywatnych inwestorów oraz gminy Łódź w projekcie, który ma szansę powstać przed planowaną w Łodzi wystawą Expo 2022.
„Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga”
Zarówno Expo, jak i autonomiczne samochody na Piotrkowskiej to inicjatywy, do których zrealizowania jeszcze daleko. Warto jednak planować z rozmachem sięgając po pomysły odbierane dziś jako futurystyczne. Czy na pewno futurystyczne? Po ulicach zatłoczonego Singapuru już jeżdżą autonomiczne taksówki. Kalifornia, a za nią kolejne stany zezwalają na ruch samochodów bez kierowców. Dostępne w polskich salonach auta dysponują już autonomicznymi systemami kontroli prędkości, utrzymywania toru jazdy, hamowania, rozpoznawania znaków i pieszych wchodzących na jezdnię. Być może zaczynamy planować zbyt późno nasze dołączenie do technologicznego wyścigu. Trzy lata na uzyskanie poparcia władz miasta, stworzenie zaplecza finansowego, prace badawczo-rozwojowe, testy, budowę prototypu i uzyskanie homologacji w tak pionierskim przedsięwzięciu to bardzo mało.
„Mierz siły na zamiary”
Choć przedsięwzięcie wydaje się bardzo odważne, rozsądnie ograniczono wstępny projekt, kreśląc realne ramy – trasa będzie liczyć nieco ponad cztery kilometry w pętli i początkowo przebiegać będzie po odcinku Piotrkowskiej współdzielonym wyłącznie z pieszymi i rowerzystami, gdzie ograniczono wjazd samochodów. Dopiero kolejny etap, zamykany przed Expo, zakłada wydłużenie trasy i skierowanie autonomicznych taksówek na odcinki do Manufaktury i hal Expo. Tam pojazdy będą już musiały współdzielić ruch z autobusami i autami osobowymi, kierowanymi przez ludzi. Rodzi to znacznie poważniejsze wyzwania przed specjalistami od programowania, informatykami tworzącymi aplikacje, których zadaniem będzie autonomiczne podejmowania decyzji przez pojazd w różnych sytuacjach drogowych, unikanie zagrożeń i zapewnienie pasażerom bezpieczeństwa, co najmniej na poziomie innych pojazdów komunikacji miejskiej. Bezpieczeństwo pasażerów w aucie autonomicznym tego typu nie będzie dla inżynierów zadaniem łatwym. Pojazdy autonomiczne Toyoty, Tesli, były zrobotyzowanymi samochodami, które mogą w określonych sytuacjach oddać ster w ręce człowiekowi, a wcześniej przechodziły homologację jako konwencjonalne samochody kierowane przez kierowcę. Rynek i organizacje stojące na straży bezpieczeństwa w transporcie drogowym szczegółowo określają parametry, jakie samochód musi spełnić. Tak szczegółowo, że dziś nie ma praktycznie nowego modelu, który nie sygnalizowałby dźwiękiem niezapiętych pasów, lub nie przewidywał w konstrukcji stref kontrolowanego zgniotu. Autonomiczne taksówki na Piotrkowskiej czekają podobne homologacje, choć PIMOT oraz ITS zapowiadają pomoc w dopuszczeniu do ruchu – jak zapewniał prof. Choromański z Politechniki Warszawskiej.
„Nowymi cię pchniemy tory”
Wyobraźmy sobie konstrukcję zupełnie burzącą nasze dotychczasowe wyobrażenia o taksówce – bez kierowcy, bez charakterystycznej linii dwubryłowej, zaznaczającej przedział silnika i przedział pasażerski, bez szyb. Szkic wstępny przedstawiony przez stylistów Studia One/One Jacka Chrzanowskiego mocno weryfikuje nasze wyobrażenia o kształtach samochodu. Swoją drogą, słowo „samochód”, zaproponowane przed wojną w konkursie poszkującym zamiennika słowa „automobil”, doczekało się w końcu samo-bieżnego odpowiednika. Samochód nie kierowany z wnętrza przez człowieka nie potrzebuje szyb, jak drony. Taki pojazd „widzi” oczyma kamer, sensorów, lidarów, kontrolujących przestrzeń wokół w każdych warunkach, nawet w kompletnej ciemności i mgle, dlatego projekt nie przewiduje również reflektorów, a jedynie światła obrysowe i sygnalizacyjne. System kamer wyświetla we wnętrzu obraz z zewnątrz, może także włączyć w obraz elementy rzeczywistości wirtualnej, np opisy mijanych obiektów zabytkowych, restauracji korzystających z płatnej nowoczesnej reklamy, czy np w dowolnej porze dnia przełączyć obraz na projekcję Piotrkowskiej by night oświetlonej kolorowo podczas Festiwalu Światła. Młodzi wizjonerzy ze studia One/One Lab wykorzystali pomysł, który wzbudził ogromne zainteresowanie gości Międzynarodowego Salonu Samochodowego w Genewie, oglądających zaprojektowany przez nich concept-car Syrma. Być może za kilka lat transparentne wyświetlacze zamiast szyb będą czymś powszechnym w autach poruszających się bez kierowcy. Samochody nie mają zbyt aerodynamicznych kształtów, bo aerodynamika przy prędkości 10 km/h nie ma wielkiego znaczenia. Wnętrze wydaje się nowoczesne, choć ascetyczne, bo w pojeździe, którym pokonujemy kilkaset metrów nie spędza się zbyt wiele czasu. Prezentacja Jacka Chrzanowskiego, Aldo Schurmana i Rezy Schala z międzynarodowego zespołu studia projektowego One/One Lab była zdecydowanie najbardziej intrygującą częścią sympozjum.
Znacznie poważniejszym problemem dla inżynierów jest nadal dopracowanie napędu elektrycznego typu plug-in. Choć prof. Choromański powoływał się na tzw. „Program Morawieckiego”, w którym wspomniano o produkcji w Polsce samochodów z napędem elektrycznym, nie ma w nim słowa o wsparciu dla takich rozwiązań z pogranicza infrastruktury turystycznej i komunikacji publicznej, którym będzie linia pojazdów autonomicznych kursujących po dwukilometrowym deptaku. Prawdopodobnie na pętlach trasy (krańcówkach – jak mówią łodzianie), będą zbudowane stacje dokowania i ładowania indukcyjnego aut. Nie rozstrzygnięto, czy samochody będą wyposażone w napęd jednosilnikowy z rozdziałem mocy, czy bezpośredni, z wykorzystaniem silników na kołach.
Brzmi to odrobinę, jak scenariusz filmu fantastycznego, jednak w projekt zaangażowały się instytucje, które gwarantują wdrożenie wysokich technologii i poważne prace nad uruchomieniem oraz homologowaniem floty pojazdów autonomicznych w centrum Łodzi.